zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
695
BLOG

Czy Anna Grodzka jest kobietą, czyli zadekretowana socjopatia

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Polityka Obserwuj notkę 8

„- czy Anna Grodzka jest kobietą (dane wprowadza PKW) to kwestia zapisu, a nie hormonów lub genotypu” – napisał „obarex” w odpowiedzi na postawione w tytule przez „dedektywa inwektywa” pytanie.

 

Szczerze powiem, kim jest Anna Grodzka, nie interesuje mnie zupełnie, podobnie jak i ona sama. To jednak, co napisał „obarex”, zastanowiło mnie i zaciekawiło. Oto jak niepoznacznie zbliżamy się do czasów, w których prawo i rzeczywistość mogą rozmijać się bez żenady i zastanowienia, z wyraźną dyskryminacją tej ostatniej.

Były już takie czasy? Były, i nie tak dawno. Mieliśmy wszak prawo rasowe i podział na istoty bardziej i mniej ludzkie. Ba, co ja mówię – mieliśmy! Mamy wszak prawo, według którego osoba staje się człowiekiem dopiero po uzyskaniu określonego wieku. Tydzień wcześniej nie jest jeszcze człowiekiem, a tydzień później już jest. Dlaczego? A bo takie jest prawo. – Dla przeciętnego, normalnego człowieka powinna być to przecież bzdura nie warta rozważania…

 

O, właśnie: nie warta rozważania. Czy nie z tego właśnie zaniedbania w myśleniu przeciętnych, normalnych ludzi biorą się największe i najprzeraźliwsze doświadczenia ludzkości? Czy gdyby ci normalni ludzie zastanowili się chwilę, uwierzyliby, że ich sąsiad nagle stał się kimś, komu nie należy się pełne prawo człowieczeństwa? Czy naprawdę przyjęliby do wiadomości, że między dwunastym i trzynastym tygodniem (bądź jakimkolwiek innym, bo w różnych miejscach inaczej to przecież wygląda) rozwoju człowieka następuje zmiana jakościowa, która czyni człowieka z czegoś takiego jak, powiedzmy, narośl na jednym z organów?

No nie, nie uwierzyliby. To jest sprzeczne z rozumem, doświadczeniem, poczuciem rzeczywistości każdego, najprostszego człowieka.

„Obarex” tymczasem bez refleksji, bez komentarza wskazującego na obecność jakiegoś dysonansu poznawczego, chciałoby się powiedzieć – bez wstydu, za to z wielką pewnością siebie, poucza, że fakt bycia lub niebycia kobietą nie jest kwestią hormonów ani genotypu, ale zapisu! No ciekawe. Do tego stopnia ciekawe, że chciałabym wiedzieć, co powiedziałby on-że na zapis przyznający mu status na przykład niższej formy człekokształtnego albo na przyznanie statusu człowieka szympansowi. To ostatnie zresztą nie wydaje się już dziś wcale takie surrealistyczne. Jakie więc jeszcze „zapisy” tworzące prawno-wirtualną rzeczywistość przełkniemy bez refleksji, bez poczucia dysonansu poznawczego i – bez wstydu?

 

W czasach PRL-u żyliśmy w czasach zalegalizowanego bezprawia. Mam wrażenie, że dzisiaj wchodzimy w etap prawnie zadekretowanej socjopatii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka