zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
322
BLOG

Po Debacie, po namyśle

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Polityka Obserwuj notkę 18

Napisałam to wczoraj, na gorąco, ledwo skończyła się transmisja, i poszłam spać.

Mój niezastąpiony komentator życia politycznego omal mnie nie poturbował, kiedy odtwarzał po zakończeniu Debaty gwałtowną gestykulację naszego (niech mu Pan Bóg da zdrowie!) Prezydenta.

Wykrzykiwał przejęty, jakbym to ja zeszła właśnie z ekranu - O, nie, nie! Nie wolno! Nigdy nie wolno tak pokazywać palcem. Ani tak machać rękami, papierami! Nie wolno!

I co to jest?  - Ja jestem PREZYDENT, ja wiem, ja jestem ważny! A ty co jesteś? No co?!”

Ooo, tak nie wolno, o nie.

Pierwsze 40 procent było tak fifty-fifty, ale potem było już coraz gorzej. On nawet przestraszył tych biednych prowadzących . Patrzyli na siebie i mówili – „Jak tu przyszli, to byli trzeźwi. Co myśmy im tam dali? Duda swojej szklanki nie ruszył, a Komorowski wypił. Krzysztof, co tam było w tej szklance?!”

Tak mi prawił bardzo przejęty mój mąż, który dziś celebrował Święto Konstytucji swojej Ojczyzny, a z wieczora przeżywał niepewną przyszłość mojej.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Moja ocena przebiegu Debaty była podobna. Początkowo Komorowski wydawał się spokojniejszy, pewniejszy siebie, robił wrażenie przekonanego o słuszności swoich słów, które wypowiadał składnie i swobodnie. Duda wydawał się spięty i mniej pewny siebie. Zaczęło to się zmieniać w części, w której Kandydaci zadawali sobie pytania nawzajem. Komorowski stawał się coraz bardziej agresywny, dotychczasowa spokojna pewność przekonań zaczęła się przeistaczać coraz wyraźniej w arogancką pewność siebie. Podnosił głos, prawie krzyczał, przerywał wypowiedź Dudy, nie zwracał uwagi na coraz częstsze interwencje Prowadzących, jednym słowem zachowywał się w sposób nieprzystojny i w świecie zasad tego, co zwie się kulturą polityczną - nie do zaakceptowania. Duda zaś przeciwnie, jakby pozbył się stresu i niepewności, zaczął górować nad przeciwnikiem spokojem, kulturą i przekonaniem o swoich racjach. Ta runda zdecydowanie dawała mu przewagę.

Ostatecznie w moim odczuciu Komorowski poległ w rundzie trzeciej. Zamiast przedstawić swoją wizję Polski, co miało być treścią wystąpień tej ostatniej części, przyjął ton prokuratorski i - jak w amerykańskim filmie klasy B - wygłosił mowę oskarżycielską przeciw swemu konkurentowi. Jego wyciągnięte ramię zsyłało "podsądnego" w czeluści niebytu, a wskazujęcy palec - wbrew wszelkim, już nie tylko politycznej kultury, zasadom - potępiał niemal jak kciuk imperatora. Wszystko to wyglądało i strasznie, i śmiesznie, w sumie - groteskowo. Duda nie dał się wciągnąć w ten ton i ten styl. Przemówił mądrze, z przekonaniem, jednoznacznie. Górował zdecydowanie.

Utwierdzona w przekonaniu o wygranej Dudy sądem - niejako z zewnątrz - mojego norweskiego męża, nie oglądając już "mądrych głów" i nie słuchając ich komentarzy, poszłam spać. Budzę się rano - i proszę, inny świat. Na czołówce SG anons, że wygrał Komorowski, dalej już o tym, że ewentualnie remis...

Polska polityka, to wiadomo, ma własne standardy, więc nic dziwnego, że taki na przykład Norweg ma kłopoty z odbiorem, ale ja przecież chyba się nie znorweżyłam, co?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka