Boże Narodzenie pachnie już borowikami i świerkiem, a ten zapach sprawia, że miękną kamienie i krew serdeczna pulsuje w rytm najsłodszej pieśni – kolędy.
Aniołowie, pastuszki i suszone serki… W tym opłatek, biały chleb dla każdego, kto przyjdzie nocą, z pierwszą gwiazdą. Pojednanie, miłość, dobro, darowane winy. Taka jest nasza tradycja, taka wiara.
A ja dostałam dziś życzenia, a w nich taki passus:
Niech Dziecina się zlituje i nam w końcu miecz daruje,
który przecież obiecuje!
Byśmy nim poprzecinali kłamstwa, zbrodnie, jawne zdrady,
patriotyzm od parady.
Gwiazda ta, która przychodzi,
tak że i noc w świetle brodzi,
po to jest, byśmy widzieli, co nas łączy, a co dzieli,
nie zaś w cieple jej się grzeli!
Wiem, że taka teraz moda,
słać Józefa do Heroda z ręką na zgodę otwartą,
bo to niby zawsze warto....
Szczęściem słuchał był Anioła, a nie osła ani woła.
Do dziś za to mu dziękuję,
kiedy w żłóbek się wpatruję…
Czekam więc na Gwiazdę, na biały Chleb, by powierzyć Mu moją niepewność. Kiedy nieść chleb w wyciągniętej dłoni, a kiedy, jak Królowie, wybrać inną drogę?